Dzisiaj byłam na "szmatach" i NIC. Nic nie kupiłam.
Nie mam weny.
O szmatach w mojej wsi już wam pisałam kilkakrotnie. Komitet wsiowy 2 razy do roku organizuje ciuchlandię. Kto chce ten przywozi swoje rzeczy podając cenę za jaką chce się od nich uwolnić.
Komitet wsiowy za każde 15 szmat pobiera opłate w wysokości 2,5 euro.
I te 2,5 euro gromadzi, aby za zgromadzony kapitał raz w roku mieszkańcy naszej wsi pojechali sobie na wycieczkę.
I my sobie własnie w ten piątek jedziemy na taką wycieczkę- a gdzie?
Powiem jeno, iż mam nadzieję, że Was nie zawiedzie moja relacja fotograficzna-bo bedzie co oglądać-nawet dorosłym ;-)
No ale nie o tym, miało mi się nie chcieć a się rozkręciłam.
No więc dziś wychodząc z tej ciuchlandii z gołymi ręcami powiedziałam do mej kolezanki, że weny na szmateks brak.
Co się dziwić, jak wypowiedziałam te słowa raczej w tonacji skacowanego i przepalonego papierosami bywalca kaczmy Rzym. Gardło też straciło wenę. Strajkuje.
Ale...
Co się dziwić jak oszaleć można z tą pogodą. Jeszcze 3 dni temu bladym świtem termometr samochodowy wskazał dumnie 4 stopnie na plus, aby dziś po tych 4 wskazać 24 !
Weny na posta też mi brak, ale wiem, że za chwilę zgromadze TYLE materiału, że w jednym poście tego nie udźwigniece.
No bo ta wycieczka i .... moje zakochanie.
Tak- znów mnie gołopupiec dorwał i strzałą ugodził.
Wiedziałam, że kiedyś będę chciała powiekszyc nasza rodzine, ale pomyślałam, że zostawię to losowi.
No i los na mej drodze postawił toto.
Jak myślicie kto za chwilę powiekszy moje prywatne cyrkowo?
No ale weny miało nie być, to może do ogrodu Was na chwilę zabiorę, a potem do salonu wpuszczę.
Bo co z tego, że 24 za dnia jak nocą spada na łeb.
Ostatnie ospałe motyle. Są już takie zmęczone, już kolory wypruszone i skrzydła potargane, ale dalej cieszą i niczego się nie boją- nawet groźnego lwa.
W związku z chroniczym brakiem weny, wygrzebałam ostatnio z kontenera takie piękne suche i solidne drewno.
Drewno już przycięte, docięte, pozczepiane.
Nabuzowana i naładowana energią po lekturze naszego blogowego guru od przerabiania i konstruowania-daj mi dwa patyki a zrobię z nich snopowiązarkę, czyli ITY (lofam Cię), władowałam ten skarb w samochód.
Tak,
no wiec z kanapy i foteli ogrodowych na wiosnę powstanie- CO?
Chaaaaa, nie zgadniecie
A więc z kanapy i foteli ogrodowych, zrobię kanapę i fotele ogrodowe.
Jestem genialna
Tylko tej weny brak, do wiosny wróci.
Na wiosnę pokazywałam Wam remont i jego skutki w salonie.
Trochę się zmieniło.
Zawsze wiedziałam, że w salonie bedzie kamień. Chciałam go łupać i układac samodzielnie.
Dobrze, że na "chciałam" mój mąż zakończył temat.
Pan małżonek znalazł w PL okazyjne płytki rudego łupka.
Rudy okazał się paletą barw od szarości bieli beże na rudym skończywszy.
Cudo.
Pisałam na wiosnę TU że salo połączony z jadalnią i kuchnią ma stanowić całość a kuchnia ma być bardziej częścia salonu i niekuchnią.
Dlatego zamiast kafli nasze płytki z kamienia ułozylismy na scianach kuchennych.
Jestem zachwycona.
Siedzę i się cieszę, a co nie mogę ;-)
Przepis na paterę z wiecznie atrakcyjnymi owocami.
Należy przyjech do mnie i wybrać się w podróż po klamociarniach.
Patera z owocami metalowymi- graciarnia Rocheforte
Jaja drogocenne - graciarnia w Jamele ;-)
smacznego - wzrokowego smacznego ;-)
Jak już jesteśmy przy "smacznego" to każda młoda duchem matka wie, że wrogiem figury jest dojadanie po dzidziolu.
U mnie ten problem wyeliminował się sam.
A potem siedzi takie grube i wypatruje...
I na koniec słońce złapane i światło i leń na kanapie co weny ma w nadmiarze.
Buziolam
Nowym pseudo
HANIANIA
oJ JAK mi się podoba