
Mam wiele wad. Co tam wiele, wiele to stanowczo za mało napisane.
Zważając na moje ostatnie poczynania i wymianę korespondecji z moją przyjaciółką, streszczę te najważniejsze i się ukoję publicznie.
Robię straszącą mordę.
Ale taką jakąś mordę, że ludzie się mnie boją. Jak bum cyk cyk, kiedyś nawet obcy przechodzień spytał sie Mamy PrzedPadre Kota dlaczego ta Pani-czyli ja-jest taka nieszczęśliwa i zła.
Nadmienię, że wychodziłam z łupami ze sklepu, było lato-zła i nieszczęśliwa być nie miałam prawa.
Jak poznaję nowe osoby, często za wczasu uprzedzam o tym moim defekcie anatomicznym, coby się mnie nie bały.
Uprzedzam również, że jestem ślepa.
To taka ślepota z okularami albo szkłami na oczach.
Do dziś jak się kto spyta Piesiaka,
-Co z tą Hanną, widze ją na mieście, mija mnie o 5 cm i NIC. Łeb zadarty, nie pozna, nie powita, już jej odbiło całkowicie?
Piesiak odpowiada coby się nie martwić, bo Ona-Ja znaczy, ślepa i jej trzeba łapami przed twarzą machać to wtedy zauważy.
Naprawdę, jak się z nimi umawiałam, to one obydwie-Piesiak i Bogdan- musiały stać na krawężniku i machać gdzie są, bo inaczej ni wozu, ni kierunku dobrego bym nie obrała i minęła jak powietrze.
Najgorsza ma wada, to moje Dobre Intencje.
W tym wypadku, tak samo jak i w momencie pojawiania się u mnie Dobrego Pomysłu-należy wiać.
Z Dobrym Pomysłem jest jakoś lepiej, bo zazwyczaj przedstawiam go komuś i po reakcji tej drugiej strony mogę się domyśleć czy go sfinalizowac, czy nie.
Z Dobrą Intencją jest tragicznie, bo o niej nie mówię, nie pytam drugiej strony, czy sobie życzy, tylko ją czynię.
Skutki wprowadzenia jej w czyn są widoczne dopiero PO i w 90 na 100 przypadków kończą się wykluczeniem mnie z grona znajomych.
Jakoś tak zawsze chcę dobrze a wychodzi do zadu.
Właśnie ostanio, moja trzecia przyjaciółka Marzenka, obraziła się na mnie, bo mi sie DI włączyła i chciałam dobrze na siłę.
I ten mój jęzor.
OOOOO jęzor to jest mistrzostwo.
On jakoś tak zawsze przedemną.
Ja coś pomyślę- i zanim to zweryfikuję, przetworzę na mowę dopuszczalną do obiegu, zastanowię się jakie durnoty chcę powiedzieć, to mój jęzor już o tym donosi.
Ile On, no bo nie ja przecie, kretyństwa na ten padół wypuścił, ile On mi wrogów poczynił,
ile to On razy był gwoździem do trumny przypięczetowania mojego wizerunku osoby chorej inaczej-to nie zliczę.
Ukarzam się więc, wszem i wobec przedstawiając wady rozwoju mego.
Przyjaciołom dziękuje, że je znoszą i nadal są, nie uciekając z krzykiem.
A ja?
A ja se może wcisnę gdzieś botox i zmienię oblicze z groźnego na zdziwione,
przeszkole psy-na psy przewodników dla widzacych inaczej,
Dobre Intencje wsadzę tam gdzie ich miejsce, a jęzor jak wezme kiedyś i upierd......
Syrenka-GUAPA w przywioskowym wodospadzie.
Ku końcowi już, chciałam bardzo, bardzo podziękować INKWIZYCJI i Dysiakowi.
Inkwizycji e-cioci, za sadzonki malin. Rozsadziłam je po całym ogrodzie, codziennie sprawdzając jak sie czują. I lofe ju.
Dysiaczkowi za szczęśliwy los i wygraną w candy. Ta piekna, duża, drewniana klatka jest już na salonach Belgowa. Jest piękna a ja szczęśliwa-merssssi normalnie.
No to już-u mnie 19 stopni plus, czego i Wam życzę. Buziole w noch.