sobota, 27 listopada 2010

Jak ładnie zwymiotować? I ptak Pana Kota.



Poznajesz na wywiadówce w szkole matkę dziewczynki, którą Wasza córcia bardzo polubiła. Dla dobra córci, postanawiasz nawiązać bliższą znajomość z jej rodzicami.
Ta jej mama, to widzisz, że bedzie Ci pasować.
Jest nie za ładna-więc nie bedzie Ci robić konkurencji, ma duszę artystki-więc pomoże ci w dekoracjach, piecze super ciacha-ooo to lubisz.
Nadchodzi dzień zero.
Dla przyzwoitości kupujesz kwiatki i winko, dzwonisz do drzwi, wchodzisz iiiiii.
Pierwsze co robisz to zaczynasz rzygać po wszystkim co Ci się nawinie w zasięgu wzroku.
Meble nie takie, nie lubisz tego koloru, obrazy chachacha i ona sie nazywa artystką, śmiechu warte.Jedzenie-szkoda gadać, w szpitalu karmią lepiej.
Mama dziewczynki przeprasza za swoje niedoskonałosci i... albo ma przyjaciółki, które zlinczują cię za nią, albo wyprasza Cię kulturalnie, albo raz na zawsze zamyka drzwi i nie chce już nigdy nikogo za nie wpuścić.

O co chodzi? Od kilku dni łazi za mną takowe pytanie, kiedy to jedna z Was 3 dni temu zamieściła, jak zwykle, ciepły i podgodny post,
aby po 10 minutach zostać zbesztaną przez anonimowców między innymi
za fotki stóp i wspóle zdjęcia z córką w maseczkach upiekszających.
No, było tam nawet imię anonimowca, ale zbyt dużo to nie zmieniło. Już rozpisywałam się z odpowiedzią i obroną zdjęć wyżej wymienionej, nie zdążyłam. Autorka post usunęła. Szkoda
Tak samo kilka dni temu za styl i pisownie lekko oberwało się jedynemu mojemu blogowemu facetowi. No niby, po deszczu odpowiedzi zalewajacych ten post, krytykantka zaczęła się tłumaczyc,
że chciała dobrze,
ale zakończyła podsumowaniem, że nie zmienia zdania i nadal nie lubi kobiet, bo jej dobrych intencji nie paniały.
Mi sie kiedyś też leciutenko oberwało za ortografię. Jam byk to i byki czynię. Na moje szczęście, mi błąd wytknęła osoba, która okazała się super babą i błąd znajomość poczynił. Zresztą krytyka za ortografie, to nie krytyka.
Ja sama mam na sumieniu grzeszek niepopełniony. Zastanawiałam się czy napisać komentarz, w którym chciałam skrytykować jedną z naszych najulubieńszych blogerek za lekkie zadarcie noska,
ale zrezygnowałam.
No bo dlaczego, jakim prawem mam komuś psuć humor.
Jakim prawem, kiedy ktoś zaprasza mnie do swojego domu, w naturze nigdy tak nie postąpiwszy, nagle jakiś diabeł ma we mnie wstąpić i się powymądrzam co mnie sie nie podoba?
Przecież jeśli nie podoba mi się styl pisania, fotografia, dzieło rąk, albo cokolwiek innego, to po prostu klikam po prawej stronie na taki krzyżyk w czerwonym polu i już mnie nie ma.
Mówię do wiedzenia, przepraszam, pomyliłam numery domów.



Mama pierze poduchę i tak jest wygodnie.



Chmmmm ja nie mam Nic, ale to ABSOLUTNIE NIC WSPÓLNEGO z tą dziUrą.



Uczyniłam z nudów pticę-oto ona i etapy jej powstawania.
Nazywa sie PTICA P.Kota, bo bardzo mu sie spodobała.










Krawcowa w akcji.

poniedziałek, 22 listopada 2010

Mordercy czasu, czyli disco polo programów telewizyjnych.



Właśnie umiliłam sobie popołudnie jednym z ulubionych programów telewizyjnych o przeróbkach domów.
Dwóch przystojniaków, osobiście wolę wyższego blandaska, szkoda że..., wywala ludzi z domu i przewraca go do góry nogami. Dom znaczy.
Colin i Justin. Zawsze dostaję białej gorączki, kiedy po krótkim wstępie, gdzie kamera wprowadza nas w prywatę i w szaleństwo bezguścia właściceli,
potem wyżej wymienieni, w trakcie robót budowlanych dostają nagle jakiegoś pierd... i cały czas krytykuję. A to kolorek nie taki, a to tapetka nie w tą stronę-
zapomnieli w czym mieszkali przez 20 lat i kamera magicznie im gust odmieniła.
W pamięci mam małżeństwo-ona miss lat 70, on po wylewie i ich pokój na poddaszu w tapetę szaleńcy i z wbudowaną w podłogę wanną, albo Panią,
która upierała się, iż własnoręcznie uformowana przez nią atrapa kamienia na kominek to hit, który powinnin się ostać.
Nie o to mi chodzi, aby wszyscy mieli taki sam gust i meblowali według katalogów, ale skoro zgłaszają się do takiego programu telewizyjnego, to ja z czystym sumieniem mogę ich sobie obgadywać.
Coś za coś, transakcja wiązana.
Mam całą paletę takich programów-np Dizajnerska Dziewiątka, Budujące Małżeństwo i program którego nazwy zapomniałam, a jest moim ukochanym.
Babka jeździ po ludziach, którzy kupują domy dla zarobku i podpowiada im co się opłaci i jak go przerobić.
A, no i lubię Kim, jakoś zawsze chce mi się po jej programie sprzątać.
No a Trinny i Susannah. Przyznaje się publicznie-ja żeberek na brzuchu nie posiadam, za to majciochy spłaszczacze to i owszem. A te dwie Panie jakoś mnie tak rozczulają,
jak widzę z jaką pasją wybierają np. biustonosze i ocierają łzy zagubionym w swych szafach damom.
Magiel Towarzyski,jest moim BRAVO wieku dorosłego. Tylko dlaczego Pani Karolcia dała skusić się na występ w programie Top Model??? Przestałam ją lubić-dramat, taki sam jak Brodzik w Rozlewisku.
Oczywiście dla moich milusinskich-Ja i mój pies, a na nerwy-Kuchenne Rewolucje. A widziałyście te japonki-księżniczki u Martyny?-zwariowałam. Jak zejdę wreszcie z wyra polecę kupić se koronę.
Na zakonczenie dorzucę milionówki-Masz tALENT, You Can Dance.
Tak własnie prezentuje się moja lista top zabijaczy czasowych.
ps. a miałam napisać przez Colina i Justina o tolerancji i równouprawnieniu, aj nastepnym razem.

Sesja z brudasem.





A po kąpieli, suszonko. Jak widać programy na cos się przydają. Guapa przy suszarce spi.





Wam też życzę miłej nocy iiiii BUZIOLE W NOCHY.

sobota, 13 listopada 2010

Jak zabić płytę ceramiczną, siostrą marnotrawną.



Miałam dziś naskrobać pazurem o czym innym, a będzie misz-masz.
Po pierwsze, rada na tragedie życiowe, czyli katastrofy niemyślącej baby.
Kobita, tak już jest skonstruowana, że gdzie siądzie tam upiększy. Przysiadzie w toalecie publicznej-to koniec papieru zawinie na marthę stewart.
Wejdzie w progii ogrodu znajomych na grilla-to grządkę poprawi, liść suchy zerwie a mężowi przyjaciółki grzywkę przygładzi.
Wynajmie chatę na chwilę, to se postawi 20 kg marmur za kuchenką co by tapety za 5 euro nie pobrudzić.
Marmur zadanie wykonał, tapety nie pobrudziło, ale za to spadł i se rozstrzaskał płyteczkę. 300 eur w ...
Rada-trzeba szybko wtedy wyjąć gazetkę otworzyc i wybrać to, co najdroższe i kretyńskie.
No bo jak ja, zobaczę torebkę za 4500 pln, a do tego buty za 7000 pln to durna płyta wydaje się taka tania, a ja taka oszczędna i madrą. Tym sposobem, problem z płytą, moje czyste jak łza sumienie, odsuwa w niebyt problemowy.
Po wtóre, dlaczego ja nie czytam instrukscji obsługi. W ogóle słowo "instrukcja" wywołuje u mnie ślepotę.
Co prawda w tym wypadku nie instrukcję, bo trudno o takową do zwierzaka, ale jak wół wyczytałam i zbagatelizowałam opis iż berneńczyki do 2 roku życia gryzą. GRYZĄ WSZYSTKO.
Zaczęło się niewinnie, od miedzianej nogi lampy, a przeistoczyło w lekcję tapetowania na puzzle. Bo moja niunia, z nudów, rano, przywitała mnie metrowym kawałkiem tapety w paszczy. Potwór nie pies. Tak tylko tu się na nią pożalę, bo wiadomo, że w realnym świecie wtopiłam maksymalnie i zakochana jestem w niej, że szkoda gadać.
Po trzecie-dziś jest wyjątkowy dzień, ponieważ odzyskałam mojego brato-kuzyna. Czasami zdarzają nam się, pomimo całej naszej mądrości takie durnoty.
Po tygodniu, dwóch, po roku, trzech latach przyczyna nie istnieje.
Po tym czasie, kiedy wracamy znów do siebie, doceniamy taką bliskość postokrotnie. Strasznie sie cieszę, że moge znów porozmawiać z moim starszym bratem i poznać jego córcię.
Taka odezwa do narodu na dziś - nie obrażajmy się i nie kłóćmy ze soba, szkoda każdej chwili.


Tytułowa płyta z marmurem w tle




Prawdziwa natura bestii.



Tortura brudnej nogi.



Wzrok w stylu, to nie ja wyżarłam pół sciany tapety, to nie moje piwo.



O i takie cos wygrzebałam w graciarni i jak na mnie było strasznie drogie, ale to bursztyn CHYBA. Ma ktos pomysła jak sprawdzić?



No i na koniec- byłam dzis w Ikea. Ogólnie to lubie ten sklep, ale nie lubie jak połowa ludzkoci skandynawskiej ma takie same rzeczy jak ja.
Jest tylko jedno pomieszczenie, które pragne od wielu lat. Kuchnia. Kuchnie w ikea są genialne, piękne, niezniszczalne. A mi się dodatkowo, chyba w tym trochę Waszej winy, kuchni jasnej zachciało. Katalogi zabrane, teraz se zacznę projektować.
A to moje typy, bez szafek wiszących-bo takowych nie lubię.





To na tyle tego misz-maszu, buziolki we wszystkie nochy, dobranoc.

niedziela, 7 listopada 2010

Gdzie sobie wsadzić marchew, aby było miło?



Jestem śpioch.
Jeśli mam wstać rano, to potem cały dzień chodzam do tyłu.
Kiedyś robiłam "karierę" w ogólnodostępnym tego słowa znaczeniu, taka kariera od rana do wieczora.
W jednej z prac, w tej z najdłuższym mym stażem, miałam szczeble, punktacje, dyrektorów, prezesków, szkolenia, imprezy integracyjne -to fajne,
i non stop marchewkę na sznureczku tuż przed wygłodniałym pyszczkiem.
Kilka dni temu wróciłam z Polski, gdzie przebiegłam się po kilku oddziałach tej mojej dawniejszej bytności.
Centrum miasta, tłok, biegnący ludzie, brak uśmiechu, życzliwości, dobre słowo traktowane jak dziwadło, okna zasłonięte reklamą,
młodzi ludzie w szklanych klatkach z dyndającymi przed nimi pękami natki marchwi.
Ja wiem, że nie wszyscy muszą zachwycać się lasem u progu domu, ja wiem, że każdy ma inne marzenia, ja wiem, że jesteśmy różni i sami sobie budujemy naszą drogę życia.
Ja dzisiaj chciałam podziękować swojemu losowi. Chciałam podziękować życiu, które pozwoliło mi wyjść z klatki i zacząć odnajdywać i poznawać siebie.
Od miesiąca wstaję o 7 rano budzona przez moje szczęścia. Guapa właśnie o tej porze zaczyna się bawić z nami i z Hektorem, więc nie ma mowy o dalszym śnie.
Wstaję rano i chodzę, biegnę do przodu. Myślę, wyobrażam sobie, że tak, w jednej milionowej, czują się matki budzone rano przez swoje dziecko.
Ja dziś tak sobie durnowato i naiwnie uśmiecham sie do świata, powtarzając sobie, aby niezapominać o tym jak dużo mam i jak mało do prawdziwego szczęścia jest potrzebne.

Sesja na uśmiech.



Berneński pies pasterski











Sposób na H2O podpatrzony od Hektorixa.





A to drzewo dowodowe z lisćmi na bukiet, które mnie strasznie zdenerwowało, bo było takie strasznie żółte. Nic nie barwilam, to przyroda.





No i na koniec tych słodkosci- mój deserus. Owocowo-kwasna wersja tyramisiu.









Smacznego i buziole w nochy.

wtorek, 2 listopada 2010

GUAPA bouvier bernois



Dzień dobry.
Mam na imię Guapa (po hiszpańsku - przystojna, ładna ), jestem dziewczynką, berneńskim psem pasterskich-bouvier bernois i to mój ogonek był przykryty mamy beretem.
Mama wpadła na pomysł, abym zamieszkała z nimi ze względu na mojego kolegę Hektora, no i na nią oczywiscie-ale to sekret.
Martwiła się, że Hektorix jest taki taki smutny i tęskni za innymi pieskami.
Pomyślała, że nie poczeka na zakończenie kupna Belgowa tylko wbrew zabobonom da mi dom juz dzisiaj.
Na razie w sercach, ale już za chwilę we własnym ogrodzie na własnym legowisku.
Bo mama strasznie sie cieszy, bo dostała z Panem Kotem kredyty. Teraz wszyscy czekamy na dokumenty od notariuszy, co trochę może potrwać, nawet do czterech miesięcy.
Ale już jesteśmy tuż, tuż i te święta pierwszy raz spedzimy w NASZYM PRAWDZIWYM DOMU.
Ja na pewno często będę gościć tutaj, bo robią mi milony zdjęć dziennie, a na razie
buziole w mokre nochy dla wszystkich piesków i kotków blogowych i dla ich właścicieli. I prosze pamiętajcie o zwierzakach zimą.

-pracuje razem z mamą




-i wersja na nalesnik.


-na kotka Shreka.


-ukochana ma kura.





-ukochany mój kot z Hektorixem na końcu.


-ja w roli aniolka z bukietem lisciowym mamy.




-pracuje też w domu.


-Hektorix opowiada mi bajki z interpretacja-tu o Czerwonym Kapturku.


-ogólnie go kocham.


-drzemka z krokodylkiem.


-synchroniczne machanie ogonkami.



Guapa się już przedstawiła, prawda że jest przepiękna, teraz troszkę radości po dniach zadumy - losowanie.
Maszyna losująca nie za bardzo wiedziała o co chodzi,





ale po trudach kartka została wylosowana, tzn wyżarta.





Cos z niczego na dzis
To jeszcze oprócz róż-dziekuje wszystkim za rady, poczynilam jeszcze wianek jesienny. W przerwach, jak mała spała.



Related Posts with Thumbnails