środa, 26 września 2012

To w Szuflandii mieszkają Idealne Panie Domu, które szukają klucza do Raju


Uwielbiam szuflady.
Najchętnej w moim domu otoczyłabym się tylko nimi.
Najfajniejsze są te największe.
Te nowoczesne, które po lekkim pstryknięciu podażają na swych rolkach, aby tuż przed, zwolnić i cichutko się domknąć.
O, takie szuflady lubi też Pan Dzidziol, bo zawsze zdąży się na czas schować paluszki.


Nie lubię,
Nie lubię, nie cierpie wręcz, rzeczy pozostawionych bez ładu i z potrzeby chwili, na zewnątrz.
Taki kalkulatorek ciapnięty na ławę, taka zapalniczka szurnięta na taboret, rachuneczek na blat albo inny pierdułeczek.


I ja tak mam, że te pierdułeczki niezwykle potrzebne i ważne, chowam po tych szufladach.

W ten sposób na zewnątrz ład i skład, a w szuflandi....,
...no szuflandia rządzi się u mnie innymi prawami.
Szuflandie są- Pana Kota z papierami na potem, szuflandie są rodzinne z przydasiami.
Są szuflandie z ładowarkami i rzeczami elektonicznymi i szuflandie z rachunkami.
Przy tym szuraniu po szufladach, staram się jedynie zaszufladkować daną rzecz w mniej więcej tematycznie ogarniętej przestrzeni.

Raz na jakiś czas, wyciągam te szuflandię i robię porządki.
I rzeczywiście tak jakby lżej na duszy, ale....

Ale co jest-że niby co?
Że kocham tylko w dni kiedy burzę królestwo moich krasnoludków, a w pozostałe 360 dni to Pana Kota i Pana Dzidziola mam gdzieś?
Oszaleć można.
A tak dobrze już się zapowiadało. Po Zwyczajnych Bohaterach, miałam nadzieje na modę na Zwyczajną Panią Domu.
A tu - jeb.





Bycie kobietą jest tak samo narażone na trendy, jak bycie modnym.

Były już Panie Domu czekające na mężów z kwiatami w rękach TU ZASADY Z 1955R, potem nastała era Pań na traktorach, moja Mama to wzór kobiety ekstremalnie zaradnej, co to z jednej kartki porafiła wykarmić trzypokoleniową rodzinę.
Niedawno business women stanowił dla nas nieosiągalny wzor spełnienia, a teraz?
A teraz nadszedł czas na Idealną Panią Domu.
 



Idealna współczesna kobieta musi koniecznie o 2 w nocy ubrać suknię balową i w niej myć wannę, musi poziomować wszystkie obrazy, musi usuwać plamy zbrodni, a kary nie zadawać żadnej bo wtedy nie będzie Idealna Matką Polką.
Dobrze, że pracować zawodowo już nie musi, a małżonek upominany jest publicznie o udzielenie pierwszej pomocy.

MUSI, bo inaczej znaczy, że nie kocha swojej rodziny. Kurz ją całą okryje.

A gdzie w tym wszystkim Normalna Pani Domu.
Nie tytan biznesu, nie pracownik miesiąca i nie Matka Polka, tylko taka NORMALNA KOBIETA?


JA ŻĄDAM ABY NIKT MI NIE WMAWIAŁ, ŻE JAK MAM TROCHE BARDZIEJ, TO KOCHAM O WIELE MNIEJ.
 JA ŻĄDAM ABY SIĘ ODCZEPIĆ I ZROBIĆ MODĘ NA NORMALNOŚĆ.
Nie znaczy, że ma być syflandia, ale wypośrodkujmy to trochę.
Istnieje na świecie szarość, która tak dziś jest modna. 
Czy nie wydaje sę Wam, że te perfekcyjne co to od rana do wieczora sprzątają tak naprawde są bardzo biedne?
Mam wrażenie, że one tylko to potrafią. Nie piszą, nie pracują zawodowo, nie malują, nie dziergają, tylko wiedzą czym jaką plamę i czynność te podnoszą do rangi bycia kardiologiem na polu domowej operacji. To tylko szmata i kubeł ciepłej wody-pobudka.
Ja idealna nie będę i nie zamierzam być.
Sprzątam kiedy mi się chcę, a na co dzień po prostu OGARNIAM.
Szuflady będę miała zawsze zasypane-bo nie lubię jak mi się plącze po oczach.


I tak z tego sprzątania, wygrzebałam ze strychu stare drzwiczki, które znalazłam w poprzednim wynajmowanym domu.
Przeleżały zakurzone i zapomniane z 2 lata.
Wreszcie doczekały się swej chwały.
Ciapnęłam im liście i pozawieszałam kolekcje kluczy.

Znajomy spytał się, który otwiera drzwiczki do raju?
Może mały, a może największy.
Krasnoludki to wiedzą, ale na razie nic nie powiedzą bo się na mnie obraziły.
W zeszłym tygodniu kochałam moją rodzinę, więc One mają niechciany porządek w swoim królestwie.


ps. uczcijmy jednym kliknięciem klawiatury odejście mojego wieloletniego przyjaciela.
Dwudniowa reanimacja niestety na nic się zdała.
Mój laptop odszedł.
Teraz dzięki okazanej miłości, otrzymałam prezent od ślubnego.
Nowe białe cudo, idealne do malutiej szufladki.






Na koniec.
Oto starszy o rok brat Qby.
To niesamowite.
Pomimo sporej odległości, Narmazet codziennie przychodzi do nas w odwiedziny.
Jest tyle innych kotów wokół, a te zaprzyjaźniły się właśne ze sobą.
Mają tych samych ojców, czy to dlatego?

 Qba z lewej, Narmazet z prawej.


Qba
Narmazet





poniedziałek, 10 września 2012

Sława kontra codzienność. Czyli post samochwalny.



Czytając moje ulubione blogi zaczęłam się zastanawiać dlaczego właśnie one?
Czym różnią się te do których zaglądam codziennie, od tych które podczytuję okazjonalnie.
Chyba o codzienność w nich idzie.
Lubie czytać o codzienności.
O tym jak ktoś rano zobaczył promienie słońca na ścianie, o tym jak stworzył coś z potrzeby piękna, o perypetiach z przecierkami i o problemach z chwastami. O córkach, synach, ciastach- o codzienności.

A moja codzienność?
Czy moje słońce kogoś obchodzi, czy ktoś się zastanawia jak dogaduje się Qba z Hektorem i Guapą?

Wczoraj kupczyłam.
Wstałam ciemnym świtem i o brzasku rozłożyłam na straganie swoje rzeczy niepotrzebne, aby zamienić je na potrzebne brzęczące monety.

Siedziałam i wpatrywałam się w tupczący tłum.
Belga poznać z daleka a Belgijkę- nosz powiem jeno że każda Polka w Belgii jest pięknością.
Tu dominuje typ kobiety gruszki przy czym takiej bardzoooo dojrzałej.

Siedzę obserwuję, podczytuję sobie książkę. Dużo czasu do myślenia.
Po 2 godzinach lekka nuda.
Myślę, patrząc na zdjęcie autora bestsellera trzymanego w mej dłoni, że on to ma życie.
Inteligentny, mądry, zdolny, popularny, dom to na pewno ma odmalowany a w domu Panią co to posprząta ugotuje i nie zawraca mu głowy codziennością.
Tak patrzę tempo na jego zdjęcie i nagle dociera do mnie język ojczysty.

-Dzień dobry

Łosz matulu Polak na horyzoncie.
 No nie, abym Polaków nie miała na co dzień, ale tak na brocancie co to ktoś podejdzie i tak w ludzkiej mowie się przywita.
Jak, gdzie, skąd ???- przecież nigdzie nie ma napisu że tu Polka kupczy.
Od słońca przygrzewającego mój łeb nie mam chyba majaków.

Podnoszę głowę i widzę, że przede mną stoi uśmiechnięta kobieta.
Jak harpia rzuciłam się na nią.

-A jak, ktos ty, gdzie mieszkasz i dlaczego my się nie znamy??????

Zalewam uśmiechniętą nieznajoma milionem pytań. Szybkie odpowiedzi na moje szybkie pytanie i nagle...

-A przepraszam, czy to nie ty jesteś autorka Belgowa?

.....
.....
.....


Łosz w mordę.
Rzadko mnie zatyka. Tym razem zatkało całkowicie.
A więc to tak wygląda sława.
Jakie to fantastyczne uczucie. Jak mi pierś po tym wstrząsie od razu wypięło. Jak wzrok się zaszklił. Natychmiast tak z 10 centymetrów mi przybyło.

Ewuś nawet nie wiesz jak mi totalnie humor poprawiłaś, o szybującym po dziś dzień ego nie wspomnę.
Dziękuję Ci i ponawiam zaproszenie na kawę.

Fantastyczne uczucie ta sława.
I proszę mi tu nie ujmować, że w mojej wsi to tylko jedna polka a pobliskim rejonie to może z 5 jeszcze się znajdzie- bo ja mam teraz swoje 5 minut chwały i próżności.

Tak wyglądała wczoraj moja codzienność.
Od porannego słońca w kuchennym oknie, po kupczenie na brocancie aby zakończyć z wieńcem laurowym na skroni i z głupkowatym uśmiechem połaskotanej sławą Polki na obczyźnie.











A żeby całości obrazu codzienności mej dopełnić, to obecne relacje towarzyskie moich sierściuchów podejrzane z ukrycia- wyglądają tak.














Na prawie sam koniec chciałam się pochwalić wygraną w konkursie organizowanym przez Anya TU.
Co ja się naszukałam odpowiedzi na pytanie konkursowe to moje.
Ale znalazłam, odpowiedziałam  i wygrałam.
Proszę- tak wygląda wisior na sławnej szczęśliwej właścicielce.
Anya- dziękuję






Udanego tygodnia, a w nocy...
a w nocy samych słodkich snów o sławie i zamkach i królewiczach i białych koniach i domkach z piernika i wygranych losach i ciastkach i zgubionych kilogramach iiiiiiiiiii
buziole we wszystkie nochy

Książe sławnej matki, piszącej bestsellerowy blog.



Related Posts with Thumbnails