środa, 12 stycznia 2011

ANTRAKT wymuszony OGRODEM.



Dziś ostatnia noc w starym domu.
Nie wiem co mi jest, ale pierwszy raz jest mi smutno. A może mam pietra?
Odkąd jesteśmy ze sobą, z Padre Kotem, przeprowadzaliśmy się już z 5 razy.
Za każdym razem, w każdym domu pozostawiając część siebie.
Wspomnienia, zmiany i te ogrody.
Jeszcze nigdy nie udało mi się w kolejny rok zobaczyć co takiego wyczyniłam w poprzednim.
Czy przycięcie drzew się przydało, czy krzew się jednak przyjął, czy trawa odrosła?
Może zrozumiecie, że mam pietra jak obejrzycie fotki, co ten mój Kocur powyprawiał w Belgowie.
Od jutra warunki polowe i tymczasowe odcięcie od świata i od Was-nie mam tam internetu i nie mam bladego pojęcia kiedy będzie.
Znając Belgów, nie prędko, nie prędko.
Bardzo więc proszę o wyrozumiałość i niezapomnienie.
Nie znikam, muszę jedynie wysłać się na wymuszony antrakt, aby wreszcie doświadczyć w pełni swojego szaleństwa ogrodowego.
Dziekuję Wam, za kibocowanie moim szaleństwom i mam nadzieje, że do jak najszybszego zobaczyska.
Wszystkim dziekuję i BUZIOLE W NOCHY.

















I zdjęcia zwierzyńca.









sobota, 8 stycznia 2011

GOOGLE BABY



Kiedyś na jednym z wykładów Pan Profesor zadał nam pytanie w formie opowieści.
W pewnym mieście chłopak idąc ulicą zobaczył znaną aktorkę.
Podbiegł i wyrwał jej torebkę. Widzący to sklepikarz zatrzymał chłopaka i po 5 min oddał w ręce policji.
Historia z happy end-em? Jasne, dobro zwycieżyło, zło zostało ukarane, tylko czy na pewno?
Bo czy wiemy coś więcej o tym chłopcu, o mieście, o jego rodzinie i dlaczego to zrobił?
Wydarzenie zdarzyło sie w Indiach, ta znana aktorka dzień wcześniej była w szpitalu aby zobaczyć małą dziewczynkę, którą chciała adoptować.
Ta dziewczynka była młodsza siostrą tego chłopaka. Zrozpaczony brat, który nie godził się na adopcję,
starał się zgromadzić pieniądze aby wykraść siostrę i uciec z nią tam gdzie nikt już ich nie znajdzie.
Kiedy zobaczył tą aktorkę, pomyślał, że jest to dla nich ostatnia szansa,że ona na pewno ma portfel wypchany pieniędzmi.
Taka była otoczka tej opowieści.
Teraz już trudniej o happy end i jasne określenie, kto jest dobry a kto zły?
Wczoraj nie mogłam zasnąć. Poruszył mnie film, który obejrzałam na kanale HBO- GOOGLE BABY, Zippi-ego Brand Franka.
Jest to film dokumentalny, przedstawiający rodzący się, bardzo dochodowy biznes. Biznes, dzieki któremu każdy może zostać rodzicem. Surogatki.
„Nazywam się Doron. Mam firmę produkującą dzieci” – tak przedstawia się jeden z bohaterów filmu.
Nie mogłam zasnąć, bo po wstępnym sekundowym oburzeniu i wstrząsie zaczełam się zastanawiać.
Zaczełam zadawać sobie pytania.
Do dziś jest ich mnóstwo i do dziś nie potrafie się określić.
Czy gdybym cokolwiek mogła, ale tak NAPRAWDE MOGŁA, to jak inaczej rozwiązałabym problemy tych ludzi.
Jak dałabym minimum surogatkom w indiach, dzięki którym utrzymuja sie nawet całe rodziny.
Jak ukarałabym mężów tych surogatek, którzy niejednokrotnie sami nakazują swoim partnerkom nimi zostać.
Jaką nadzieję dałabym kobietom, którę nie mają macicy i te surogatki to dla nich jedyna szansa na macierzyństwo.
Czy na pewno to ja jestem władna krytykowac pary homoseksualne, które chcą mieć potomstwo.
Ale tak za wszelką cenę?
Surogatki, to nie tradycyjne in vitro pomiędzy małżonkami.
Ale skoro sama korzystam z cudu medycyny i tak go zachwalam, to byłabym hipokrytką gdybym kwestionowała takie macierzyństwo?
Ten film choc dokumentalny, to obiektywny też nie jest. Nigdy nie poznamy całej prawdy, dopóki w tej prawdzie nie będziemy.
Jeśli uda sie Wam, zobaczcie ten film.
Warto sie zastanowić cyt- ...ile warte jest człowieczeństwo i czy człowiek może stać się produktem, za który płaci się kartą kredytową...

czwartek, 6 stycznia 2011

Lustereczko powiedz przecie, kto jest zwariowany na tym świecie?



Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma rzekami i... blablabla.
A dlaczego dawno i akurat za siedmioma górami?
Od przedszkola wpieraja Nam, że jak ksieżniczka to tylko zagranicą gdzieś w oddali.
A tak za miedzą to nie łaska?
No ja wiem, że nie wypada, ze może jesteśmy za stare, ale...
Chrzanić to, jest karnawał-niech skroń Naszą ozdobi korona, niech w brew sie wpije tiara, niech pióra i woal nas przyslonia.
Kwiaty, cekiny, brokat i lakier-czas szaleństwa i fantazji.
Nie musimy koniecznie biec na bal.
Jak ktoś ma gdzieś w pobliżu zamek, złote bilety na maskarade, albo ewentualnie ksieciunia to cudownie-gratulujemy i zazdrościmy, a jeśli nie..
Ja zaprosiłam na sylwestra moja Anetkę z córcią i przywitaliśmy ten Rok w koronach i w woalkach.
Najwiekszą frajdę małej ksieżniczce i Panu Kotu sprawiło lepienie wymyślonej pizzy, a nam starym królewnom zabawa w modelki.
Nie jestem zwolenniczką -królewny kapryśnej- typu wiecznej dziewczynki, rozpuszczonej przez najbliższych, ale królewny, wogóle jestem.
I tak, jak wiekszość z Nas słyszała o dobrej zasadzie pielegnowania w sobie dziecka, tak ja czasami pielegnuję w sobie królewnę.
Nawet w kapciach i dresach, zamaszyście machając miotłą kiedy natrafiam na lusterka, przystaję i uśmiecham sie do...-
...do tej czasami załzowatej, a czasami nawet fajnej królewny z moich lusterek.







Księżna Aneta, mama księżniczki, w mojej stylizacji.





Księżniczka Ashantki




Księżniczka Hannah Zwariowana.



A propo za miedzą- nie zgadniecie co ja mam za miedzą. No nie taką bezpośrednią, ale samochodem maksymalnie 5 minut-ja mam tratatam rezydecję letnią Króla.
Od ulicy widać bramę wjazdową ze strózówką i podobno gdzieś w jakimś miejscu można dojrzeć i zamek. Jak znajdę to miejsce to Wam je obfotografuje.





Przed spakowaniem, zrobiłam dla Was zdjęcia mojej kolekcji lusterek.















Related Posts with Thumbnails