wtorek, 30 września 2014

Bo czy można bardziej? Callinca, moja adoptowana kotka.



I te zdjęcia, które były już przycięte i wybrane i te słowa, które były układane, szeregowane. I to wszystko dziś już jest inne.
Rano pijąc kawę zrzucałam jego natarczywe łapki, wieczorem... wieczorem już go nie było.
Ktoś za bardzo się spieszył.
Może miał powód-mam nadzieję, że choć ważny.

Libre, mój mały przyjaciel odszedł tydzień temu.

I choć dom pełen Raszka, choć ja w pracy 6 dni w tygodniu, to brak czegoś. 
Zawsze marzyłam o rodzinie, ogrodzie, domu i sierściuchach pętających się pod nogami.

Układam powoli to swoje życie.
Nawet nie zdawjąc sobie sprawy jak ważne w tej mojej układance są serściuchy.

W pierwszej chwili,w tym samym dniu spakowałam wszystko co pozostało po Libre i zniosłam do sąsiadki aby przekazała to do schroniska.
Sąsiadka wieczorem zebrała te torby sprzed domu i wróciła do mnie mówiąc, że zaraz będę miała nowego kocura, że mieszkamy na wsi i trudno na wsi koty trzymać w zamknięciu, że niestety koty giną na wsiach, w lasach, potrącone albo porwane przez większe zwierzęta.

Qbę widziałam ostatnio 2 miesiąc temu. Przyszedł, przyniósł mysz, najadł się do syta i poszedł.
Od 2 miesięcy nie wrócił, lżej bo nie wiem co się z nim stało.
Lżej.

Jak tydzień temu płakałam jadąc z pracy do domu i wiedząc co mnie czeka, zawstydziłam się.
Bo kot to tylko kot, a w mojej pracy ludzie umierają, a moi najbliżsi odchodzą a ja za kotem płaczę, a za ludźmi nie.
Zawstydziłam się i do dziś nie wiem dlaczego.
Bo czy można bardziej?
Bardziej za zwierzęciem niz za człowiekiem.
Bo to chyba nie bardziej, ale inaczej.
 Inne uczucia, inne przywiązanie, świadomość własności, utraty z własnego niedopilnowania.





Dziś jest z nami - Callinca.
Pomyślałam sobie, że przy mojej pracy i zmianie jej na cały etap, przy Dziedzicu i Szanownym, to może zamiast wydzwaniać i szukać małej puchatej kulki, która bez problemu znajdzie sobie dom- zaadoptuje dorosłego kota.

Wczoraj przyjechała do mnie Callinca, moja pierwsza kotka. Do tej pory miałam tylko kocury, kotka jest pierwsza.

Ma 4 lata i z 3 domy za sobą.
Ktos znalazł ją porzucona na ulicy, zamieszkała w schronisku, ktos ją adoptował, ale się nie udało, teraz od wczoraj jest z nami.
Nie pokaże jej zdjęć dzisiaj, bo bardzo boi się aparatu-poniżej jej zdjęcie z ogłoszenia.
Uwielbia być głaskana i przytulana.Chowa się gdzieś tak, że nie wiem gdzie.
Poznajemy się, a ja czuję że chata jakby pełniejsza ;-)



Pozdrawiam Was serdecznie.

13 komentarzy:

  1. Śliczna, będzie miała u Ciebie dobry dom:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wszystkie koty da sie upilnować, taki ich los...
    Też o kotach płakałam dłużej niż po ludziach...
    Niech Wam sie dobrze ułoży...

    OdpowiedzUsuń
  3. A koty łapią myszy i ptaszki, eh wszystko się w naturze wyrówna . Ładna kociczka :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie masz się czego wstydzić- ja też za zwierzętami bardziej płacze, choć w pracy ludzie umierają....
    No i dlatego, że kot jest wychodzącym zwierzakiem nie mogłabym go mieć u siebie w domu. Albo w zamknięciu i na oku, albo w ogóle...

    OdpowiedzUsuń
  5. Sierściuszki które wchodzą do naszych domów stają się ich członkami.To nasza rodzina Nie wstydź się tego uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sliczna kicia, zycze jej wszystkiego co najlepsze. Po kilku stratach, odgrodzilismy sie od swiata i moje kotki sa niewychodzace, szkoda mi ich, ale jest to jedyne wyjscie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Haniu, to prawda co powiedziała sąsiadka. Ja niestety traktuję je już jak podróżników którzy czasowo szukają schronienia i idą dalej...chociaż tak samo płaczę. Ostatnia znajda dlatego ma areszt domowy, na szczęście nie pcha się na dwór, nie robi wielkiego miał pod drzwiami, wręcz ich unika.
    Kotka piękna!
    Odezwij się czasami do koleżanki ;))
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Callinca cudna!
    wiesz, że wiem co czujesz.... powiem tylko, ze rzeczywiście lżej nie wiedzieć... a moje zwierzaki odeszły na moich oczach... dlatego Kapsel nie ma wychodzenia z domu, choć go ciągnie, wczoraj był kastrowany, może za dwa , trzy tygodnie pozwolę mu wyjść choć mam nadzieje, że będzie jednak trzymać się domu...
    przytulam Hanuś♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też bym płakała...
    To nie wstyd płakać... ani nie płakać... to przecież niezależne od nas. Żal jest ogromny tak czy tak...
    Callinca cudowna, czuję że zapełni Wasz dom radością.
    Ściskam czule, kochana ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. A mówił Ci ktoś, że jesteś niezwykła? Na pewno! Ale ja też powiem. Może to nie do końca "w temacie" tego posta, ale przeczytałam kilka wstecz i nie mogę się nadziwić i nazachwycać Tobą Cudowna Kobieto. Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  11. straszne Haniu , strasznie mi smutno :(...nie moge uwierzyc , ze tego slicznego puchatka juz nie ma ...co do Qby to tez niedobrze , 2 miesiace to bardzo dlugo .Dwa razy mi sie zdarzylo , ze kot wyszedl z domu i zaginal :( i najgorsza jest ta niepewnosc , nie wiedziec co sie z nimi stalo...ale mialam tez kocurka , ktory wrocil do domu po 6 miesiacach ! wiec czekaj jeszcze na Qbe , moze wroci ? i wiedz , ze ja tez placze po moich kotach wiecej niz za ludzmi (a stracilam juz kilka kotow) bo te moje koty to jak moje dzieci , kochane i wierne , pelnoprawnni czlonkowie rodziny . Callinca jest przesliczna , zrobilas najlepsza rzecz na swiecie adoptujac ta kicie ze schroniska ! Kiedy u mnie odchodzi kot to pierwsza rzecza jaka robie to ide do schroniska , bo pustka po stracie mojego zwierzatka jest tak wielka , ze musze wziasc nowego futrzaczka . I wiedz , ze te ze schroniska na poczatku sa zawsze bardzo przestraszone ale z czasem im to przechodzi kiedy maja wreszcie swoj dom i,staja sie bardzo wierne i bardzo , bardzo kochane :) buziaczki !

    OdpowiedzUsuń
  12. Hania, nawet nie wiesz jak bardzo teraz mi Twoje słowa są bliskie. Ba, nawet przeżywałam ostatnio tak samo ... płakałam po kociaku a za chwilę odszedł bliski mi człowiek.
    Teraz moja druga adoptowana kicia jest w szpitalu, codziennie coś innego ale ma cudowna doktorkę i mówi, że może z tego wyjdzie, bo bardzo chce żyć ....
    Uściski i powodzenia z nową domowniczką!

    OdpowiedzUsuń
  13. Haniu...20 lat temu zginął mój pies ,,Stachu,,, i do tej pory, gdy widzę go na zdjęciu ściska mnie w żołądku...kiedy wyjeżdżałam na studia potrafił biec za samochodem (scena jak z filmu)....

    Ktoś kiedyś powiedział ,że zwierzęta kochają nie za coś , tylko po prostu ...rozumiem to...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo. Te słowa pozwalają mi wierzyć, że to co robię ma sens, że ja mam jakieś znaczenie w tym zwariowanym świecie.

Related Posts with Thumbnails