niedziela, 1 sierpnia 2010
Specjały belgowa-utatłane pralinki w fonntannie czekolady, zwieńczone gofrem z dodatkiem frytek i muli podane na koronkach i arrasach
Jestem głodna, a wiadomo Polak głodny to zły.
Zapraszam więc do uczty. Zacznijmy od przystrojenia domu, potem skosztujmy przystawki i dania główne, zakończmy pałaszowaniem deserów. Smacznego.
Najpierw wybierzmy obrus.
Pałac koronek.
Potem dobierzmy na ściane królewski arras i może poduszki. W końcu trochę poucztujemy, może stać się niewygodnie.
Owoce morza?
Belgowie tonami jedzą frytki. Są podawane z masą najdziwniejszych sosów.
Aby frytki były takie prawdziwie belgowe-trzeba je smażyć na dwa etapy. Pierwszy do lekkiego zarumienienia, odtsawić do ostygnięcia i w drugim etapie dosmażyć.
Podobno dawno temu to Belgowie wymyslili frytki z biedy.
Małże z frytkami to kultowe i najpopularniejsze zestawienie. Małży, sama nigdy nie przyprawiałam-te na zdjęciu są w czosnku, ale najbardziej popularne to w winie lub piwie.
Do popicia-oczywiscie skoro jestesmy w Belgii-to pifffffo. Najbardziej popularne to Jupiler, Leffe, Chimay. Chimay produkowany jest w ładnym miasteczku o takiej samej nazwie- Chimay. Byłam, zwiedzałam,wstawie kiedys fotki.
Ja od stycznia straszę ludzi swoją totalną abstynencja alkoholową, więc osobiscie polecam wody mineralne, które litrami pija się do obiadu.
Tak na marginesie-to starszliwie trudno byc abstynentem w kraju, według mnie, alkoholików. No bo jak inaczej nazwać naród, który od 12 w południe pije?
Cos z niczego na dzis - prawie z niczego.
Szybki przepisik do zadziwienia gosci-przystawka TUŃCZYK BRZOSWINIOWY PO BELGOWU Kupujemy puszkę brzoskwiń-połówek. Kupujemy z 2 puszki tuńczyka. Odcedzamy brzoskwinie, osobno odcedzamy tuńczyka. Tuńczyka wkładamy do miseczki dodajemy z dwie łyżki majonezu, przyprawiamy na ostro pieprzem i trochę soli, inne przyprawy do smaku, dziabiemy, memlemy widelcem do uzyskania jednolitej masy, możemy dodać też jajo na twardo pokrojone w kostkę na koniec memlenia. Formujemy duże kulki i wsadzasmy je do połówek brzoskwiń. Podajemy na lisciach sałaty aby się nie poprzewracały, albo na pólmisku na jajka na twardo- z takimi wgłebieniami i już. Je się to nożem i widelcem.
Zdjęcie wstawię jak kiedy komus zaserwuje taki specjał-Pan Kot ryb nie jada więc czekam na gosci.
No i przejdzmy do deserów.
Po pierwsze moje ukochane, smiem twierdzić, najlepsze na swiecie- GOFRY. Kto po raz pierwszy chce skosztować belgijskiego gofra ten niech nigdy nie kupuje go z dodatkami tylko dziewiczo zje sotte. Do dostania w każdej budce, na ciepło, w kształcie owalu, nasączony jest jakby polewa cukrową-nie wiem jak to okreslic, po prostu jest wilgotny na słodko-hihi ale se okreslenie wymysliłam. Potem możecie sobie zjesć ze wszystkimi dodatkami swiata, ale ja zostałam przy sotte i nigdy wyboru nie zmienię.
Po pierwsze pierwszego, jedno słowo-CZEKOLADA. No pokłony. Mistrzostwo wytwarzania czekolady i wszystkiego co z czekoladą jest związane. Diety precz.
Zawsze zachwycają mnie sklepy-butiki w których taką najlepszą i najdroższą czekoladę można kupić, sami zobaczcie, normalnie strach wejsć.
Na koniec- PRALINKI.
I to na razie na tyle.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Takie praliny w białej czekoladzie jadłam w Szwecji.Nigdy nie zapomnę niesamowitego smaku.
OdpowiedzUsuń