Dawno temu obejrzałam Amelie-od tamtej pory kolekcjonuję drobiazgi które sprawiają mi przyjemność, które są w jakis sposób dla mnie magiczne.
Ostatnio odkryłam przyjemność rozwieszania prania na sznurach w ogrodzie. Tylko to i tylko ta czynność, odwrotna już nie.
Przymróżam oczy jak kot kiedy mogę dorwać się i wylizać miskę po ucieranym cieście.
Lubię zapach skoszonej przed chwilą trawy, która brudzi mi stopy i zapach sierści Hektora, który po cichaczu, kiedy Pan Kot wychodzi,wkrada sie na poduchę koło mnie-aby dospać.
Albo takie miejsca,fragmenty w domu,które strasznie mi sie podobają.
Cieszy mnie kolejna piękna unikatowa rzecz jaką zdobędę i przywróce do dawnej świetnosci.
I ostatnia zawieszona na wieszaku koszula, dzięki której widzę dno kosza rzeczy do prasowania-nienawidze prasować.
A kiedy słońce nie daje nam od siebie odpocząć, kiedy czuje się jak atrakcyjna zadbana kobiałka, kiedy radio puszcza taką melodie jaką lubię- to wtedy nie zważając na innych, lubie drzeć się w takt tej muzy-to też lubię.
Lubię, oj lubię kolekcjonować takie drobiazgi.
To takie coś z niczego dające radość.
Moje bzy w praniu
Dosypianie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde słowo. Te słowa pozwalają mi wierzyć, że to co robię ma sens, że ja mam jakieś znaczenie w tym zwariowanym świecie.