sobota, 14 maja 2011

Gdzie szukają bomby, Basilique Notre Dame Juniyah i luksusy.



Wróciliśmy.

Uśmiech od ucha do ucha pomimo nieprzespanej nocy,
skóra brązowa pomimo rozpoczętej wylinki.

To nic, że piach jeszcze we włosach, to nic, że po wakacjach jak zwykle potrzeba dłuższej chwili aby odpocząć i nabrać sił,
bo zamiast leżeć i pachnieć, zmuszałam Pana Kota do zwiedzania i łażenie wszędzie tam gdzie jest coś ciekawego.

Nic nigdy nie zastąpi wspomnień i wrażeń jakie pozostały.

Nie zdradziłam gdzie jadę,
trochę wprowadziłam Was w błąd- (niechcący przepraszam, skype jednak jest dostępny), ale co do reszty to przeszła moje wyobrażenie.

Nie była to Rosja ani Chiny, był Bliski Wschód i kraj, którego stolicę w latach jej świetności nazywano Paryżem Bliskiego Wschodu.

Liban.

Jak zwykle, nie będę zanudzać przepisanymi z netu informacjami o tym Państwie,
w zamian, przez najbliższy tydzień, codziennie będę wstawiać zdjęcia i filmy, opisywać ciekawostki i moje osobiste wrażenia.

A więc zapraszam i mam nadzieje, że spodoba sie Wam mój reportaż.









Bejrut powitał nas chmurzysto.
Stolica ta musi mieć jakiŚ specyficzny mikroklimat,
gdyż przez cały tydzień przejeżdzając przez nią niebo nam marudziło, by za zakrętem świecić słońcem.

Tłumy ludzi, sznury samochodow, na ulicach co chwila budki z mundurowymi.
Nowe budynki, graniczące ze ścianami starych, w których tkwią jeszcze kóle.

Pierwsze miejsce to tarasy widokowe w mieście Juniyah przy bazylice Notre Dame.

Tu niespodzianko-przed wejsciem rewizja wojskowa, male macanko dla turystów.
Chmmm no trochę się zdziwiłam, ale potraktowaliśmy to jako dodatkowa atrakcję z przeszkodami.
Nowoczesna bryla budynku kosciola, widoki na zlewające się w jedno dwa miasta Beirut i Juniyah

















Liban to nowem egzotyczne smaki, kuchnia bardzo pikantna oraz niesamowicie slodka.
Wertując informacje o tym kraju już od początku wiedziałam, że kraj ten to zwiastun bardzo dobrego jedzenia.
LIbańczycy najczęściej na ulicach pieką placki, które posypują, smaruja,
różnymi przyprawami, sosami, serami, mięsem.
Ten zamówiony przezemnie był na ostro z mozarellą-ślina mi leci do tej pory.








W drodze do Suru-obecnie Tyru, zakupy.

Jeszcze nigdy, nigdzie zakupy w hipermarkecie nie sprawiły mi tyle niespodzianek i jakiejś dzikiej radochy co w Bejrucie.
Najnowocześniejszy hipermarket 4 pietrowy, z wszystkimi bajerami.
Piękna, nowoczesna architektóra, mająca kojarzyć się ze statkiem.

Na początku przy wjeździe kontrola bagażników, czy przypadkiem nie ma w nich jakiejs bomby, albo innej rozrywkowej niespodzianki.

W całej Libii możesz rozpalić sobie fajkę wodną, albo przyćmic papieroska gdzie tylko zechcesz-wkurzajacy obyczaj, ale.
Ale wbiło mnie w ziemi, kiedy skręcajac koszykiem na dziale spożywczym, na jogurtach, wpadłam na Bejrutczyka jarającego papieroska-zamurowało mnie.

Luksus do którego przyzwyczailiśmy się od pierwszego dnia-to niesamowita obsługa.
Przy kasach stoi min 2 maks 6 Panów.
Podjeżdżasz wyładowanym koszem. Panowie z przodu rzucają się do wypakowywania koszyka na taśmę, Panowie z tyłu ładują zakupy do toreb i do kosza.
I tu cudowna różnica, bo po zapłacie, ty jak dama idziesz przodem nie martwiąc się o nic, a Pan z tyłu podąża za Tobą na parking i ładuje te siaty do samochodu.
Ci mężczyźni nie są zatrudnieni na stałej pensji, oni pracują za napiwki.
Myślałam, że to tylko stolica tak rozpieszcza swoich mieszkańców, lecz nie.
Obojętnie w jakim sklepie i ile siatek masz, wszędzie tak rozpieszczają-to taki mój osobisty, kobiecy punkt widzenia,
bo jak sobie przypomnę jak miło z siatami tak szukac samochodu po parkingu, to aż mi tęskno do Libanu.

13 komentarzy:

  1. Liban! To jednak nie zgadłam:)
    Zdjęcia świetne, będę czekać na kolejne!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O ...miaUUU- piękny urlopik!!!Dawaj więcej tych zdjęć!!!!A co do panów w sklepie- nie przyzwyczajaj się, my mamy równouprawnienie:P:D
    Jestem ciekawa kobiet które spotykałaś na ulicach, napisz jak tam u nich z modą, czy noszą burki np??Bo chyba żyją tam głównie muzułmanki???A może się mylę??Nie wiem:((
    ps O KÓli i innych perełkach nie wspomnę- z grzeczności;):D:D
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. super!! a najbardziej zazdroszczę, ze byłaś z Panem Kotem.... ja tak mało mam wspomnień z wyjazdów z moim R. Ciągle tylko z firmą, firmą i firmą....może nadrobimy, jak chłopaki podrosną.... no i czekam na ciąg dalszy!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdjęcia super :) - jest ochota obejrzeć następne..

    OdpowiedzUsuń
  5. Och Ty światowa babo. Wiesz jak zazdroszczę Ci Twoich wrażeń. Fajnie jest być, gdzieś, poznać smaki, klimat, kulturę, nawet pogadać, jak się da. Opowiadaj, będę czytać. Buziaki w brzuszek. Pogłaskaj ode mnie psiaki. Miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  6. To miałaś piękny wypoczynek w kraju cedru. Znam Liban przez Libańczyków z którymi kiedyś pracowałem,to wspaniali ciepli i bardzo koleżeńscy LUDZIE.
    Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  7. nie zazdroszczę niczego ludziom cieszę się z ich szczęścia i posiadania jedyną moją wadą jest "zazdraszczanie" podrożowania oglądania zwiedzania smakowania ... tylko i aż tyle na szczęście to co widział widziałam z J więc mamy razem co wspominać .. ciszę się ze juz jestes teskniłam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No to jednak w trochę inne rejony Cie zawiało :) Ale fajnie, że wakacje się udały. Mi Liban kojarzy się trochę inaczej, ale to pewnie dlatego, że media skrzywiają nam punkt widzenia. Dobrze, że Ty pokażesz jak jest naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowna odskocznia od codziennego dnia :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. swietny pomysl w tym wyjazdem. ja tez swoj ostatni wyjazd na dlugie lata popelnilam w piatym miesiacu ciazy ( i to az do ... RPA!). potem zakopalam sie w pieluchy i kazdy wyjazd na trasie belgia-polska wygladal, jakbym jechala na koniec swiata. samochod , niczym woz cyganski zaladowany byl po dach kocykami,ubrankami, wanienkami, akcesoriami do mycia, przewijania i karmienia, zabawkami, jeszcze tylko kozy na sznurku brakowalo. teraz chlopcy podrosli i przyszla w koncu pora, zeby na wakacje zaczeli jezdzic sami ( na obozy). moze wreszcie i ja z mezem wybiezemy sie gdzies sam na sam. az sie boje, co z tego wyniknie ;-) ( znajomi na dziesiata rocznice slubu pojechali -romantycznie-bez dzieci do nowej zelandii i skutek byl taki, ze teraz zamiast dwojki, maja trojke dzieci :-D

    OdpowiedzUsuń
  11. PS. podziwiam pary, ktore potrafia z malenkimi dziecmi podrozowac w dalekie, egzotyczne kraje. ja sie nigdy nie odwazylam. ciekawa jestem, jakie ty bedziesz miala podejscie. ale to sie okaze w niedalekiej przyszlosci! :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana, odetchnęłam ;-)) Szalona podróż, ale warto było! ;-)
    My w Dingle, Kerry, chwilowo dosiadłam się do kompa, bo mi poprzedni post wcięło i musiałam go ratować... W czwartek płyniemy do Francji, potem pomału w Twoim kierunku...
    Ściskam czule i do... niedługo ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Niesamowita podróż :) Zazdroszczę bo sama nie byłam na wakacjach od 3 lat. Super relacja i zdjęcia. Mogłabyś też się pojawić na jakimś zdjęciu ;) Pozdrawiam Kamila

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo. Te słowa pozwalają mi wierzyć, że to co robię ma sens, że ja mam jakieś znaczenie w tym zwariowanym świecie.

Related Posts with Thumbnails