piątek, 20 maja 2011
Tabouleh i SZUKRAN za współwspominanie.
Dziś po raz ostatni wspominam z Wami wakacje w Libanie.
W sobotę o godzinie 4 rano byliśmy już na lotnisku.
Ja na wszelki wypadek postanowiłam nie spać w tą ostatnia noc, więc pamięciowo piątek i sobota zlewają mi się w jedno.
Ostatni dzień przywitał nas deszczem.
Już po chwili całe ulice i domy w dzielnicy slamsowej Tyru zostały zalane.
Liban nie ma jeszcze sprawnej sieci kanalizacyjnej, widać na filmie jak w jednej chwili doświadczyliśmy małego potopu.
Przez przypadek trafiliśmy do portu rybackiego na moment kręcenia jakiegoś filmu.
Niestety nie załapaliśmy się ani na statystów ani za obiekty nieruchome.
Wąskie uliczki i śmieci dookoła- Libańczycy maja równiez problem z wysypiskami.
Najczęściej te większe wysypiska koło Bejrutu umieszczone zostały na plaży i z przypływem zawsze coś ubywało.
Na szczęście te straszące góry zostały zamknięte.
Z dwojga złego, lepsze śmieci na ulicy niż w morzu.
Szukając pamiątek trafiłam do jedynego miejsca gdzie wydawało mi się, że znajdę coś ciekawego.
Antykwariat w wersji Libańskiej-to cudowne miejsce.
Od razu dostałam oczopląsu. Wsród rupieci z łatwoscią namierzyłam obiekty godne pożądanie.
Niestety od ich posiadania zdedcydowanie odstraszyła mnie cena. Ale co sie napatrzyłam to moje.
Z pamiątek w ilościach hurtowych zakupilismy - arabic sweets-baklawa.
Tona miodu i tona róznej maści orzechów i sezamu-nie jadłam niczego równie słodkiego.
Libańczycy i zwierzęta to nie jest miły temat. Ogólnie każdy rosły chłop boi sie psa.
Naród ten nie szanuje zwierząt.
Kot ze zdjecia z wczorajszego targu miał przepuklinę w bardzo zaawansowanym stanie.
Jedyne, nieznane psy jakie spotkałam, to idące na drucie koło swojego właściciela-nie widziałam smyczy, albo pozamykane w klatkach dla ptaków, na sprzedaz.
Wstyd mi, że nie zainterweniowałam kiedy kilkakrotnie przejeżdżałam obok sklepu gdzie na chodniku, przez cały dzień,
w pełnym słońcu i w temperaturze plus 32 była wystawiona na sprzedaz małpka.
Ona nie miała nawet skrawka cienia, po prostu ziejąc siedziała w kącie.
Przykro mi i strasznie głupio do tej pory, że nie zatrzymałam samochodu i nie porozmawiałam ze sprzedawcą, aby zarzucił jej na klatke choć kawałek gazety.
Na koniec przyznam się, że pomimo całego swego niewątpliwego uroku, Liban był pierwszym krajem jaki zwiedziłam w swoim życiu, na którego ulice nie wyszłam ani razu sama.
Zawsze czekałam na mojego Kota.
Po pierwszym dniu przestałam zwracać uwagę na wojsko, jednak niektóre widoki zostana na długo w mojej pamięci.
I już na sam koniec podam przepis na klasyczna Libańską sałatkę- Tabouleh, ja osobiście nazywam ja sałatą pietruszkową.
Dobrze robi na figurkę drogie Panie.
Trudność może stanowić zdobycie kaszy burghol, ale równie dobrze smakuje bez niej, albo w zastepstwie kuskus czy czarny ryż.
1) z 8-9 peczków natki pietruszki należy posiekać maksymalnie drobno.
Można to zrobić w blenderze, ale należy uważać, żeby nie przedobrzyć (aby nie zrobiła się zielona paciaja).
2) 1 pęczek mięty tak samo siekamy.
3) Drobno posiekać również jedna białą cebulę.
4) Pół szklanki kaszy burghol zalać ciepłą/letnią wodą (aby przykryła burghol) i odstawić
na kilkanaście minut aby nasiąknęła
5) 1-maks 2 pomidory umyć i pokroić na drobniutką kostkę. Im drobniejsza,
tym lepiej.
6) Miskę wyłożyć sałatą rzymską (tak najczęściej tabouleh podaje się w Syrii czy Libanie)
7) Wszystkie składniki wymieszać, posolić, dodać sok z 1-2 lemonek i kilka łyżek oliwy.
Nałożyć do miski i dekorować np ćwiartkami lemonki.
8) Jeść nakładając sałatkę w liście/łódeczki sałaty rzymskiej.
Mniam
I to już koniec wspomnień wakacyjnych, dziekuję za Wasze towarzystwo i wszystkie komentarze.
Miłej soboty i tradcyjne buziole w nochy-tym razem osobiscie z tarasy w Libanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
aleś ty piękna !!!!
OdpowiedzUsuńzgadzam sie z przedmówczynią!
OdpowiedzUsuńPięknoto,odważna z Ciebie bestia !!!Imponujesz.
OdpowiedzUsuńbuziaki
Specjały niesamowite. Istotnie pokazałaś dwa światy, bogaty i biedny. Nierzadko ludzie ze slamsów potrafią być milsi i szczęśliwsi od bogaczy. Najbardziej podobał mi się slams- buda otoczona roślinami. Taka namiastka normalności. Kanaliza rzeczywiście super. Lejące się strumienie wody. zgadzam się z komentarzami z góry, piękna bestio. Pozdrowienia z G.
OdpowiedzUsuńDzięki za takie oprowadzanie! Fajnie ukazałaś Liban- nie tylko z punktu widzenia turystki, gdzie wszystko jest pięknie,ładnie. Takiego prawdziwego świata się chyba nie zobaczy jadąc na wycieczkę z biura podróży. A tak to będzie wiadomo na co zwracać uwagę :)
OdpowiedzUsuńMakija zrobiłas sobie bardzo a'propo Libanu :) Konkurujesz z tym kwiatkiem, konkurujesz :))) Na miejscu tego Twojego Kota też ani na sekundę nie zostawiłabym Cie samą. Jeszcze ktoś by Cie porwał? Pozdrówka.
OdpowiedzUsuńHanusisko, a czemuś się w te zasieki pchała??? Szalona jesteś, z drugiej strony, gdyby nie Twoje opowieści nudno by u nas było, więc dzięki Ci wielkie:)))
OdpowiedzUsuńTylko wiesz, może Ty już nigdzie nie wyjeżdżaj, co??? Pokaż co tam w domu działasz, jak Ci ogród kwitnie i ... brzusio!!!
Buziole
wycieczka nadal zachwycająca. tylko mam taką refleksję, że tyle jest pięknych miejsc na ziemi, gdzie ciągle się coś dzieje złego. jak nie wojny , to rebelie i tak w kółko. życzę libańczykom spokoju i pokoju w ich pięknym kraju.
OdpowiedzUsuńHannah, z Ciebie jest śliczna dziewczyna, masz urodę kapłanki ze starożytnej świątyni egipskiej, tak mi się od razu skojarzyłaś. Kraj piękny, ale nie wiem, czy chciałabym tam pojechać, odważna jesteś, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńale Ty laska jesteś normalnie, co tam Liban ostatnie zdjęcie najlepsze
OdpowiedzUsuńI pomyśleć że Liban zwany był perłą Bliskiego Wschodu a Beirut Paryżem tegoż.A całe to
OdpowiedzUsuńcierpienie zadał Libańczykom naród szukający w świecie litości i szacunku za Holocaust,w milczącej zgodzie świata,,cywilizowanego".