niedziela, 15 maja 2011
TYR czyli SUR i Wielkie Żarcie w szmaragdzie.
Przez cały nasz pobyt byliśmy goszczeni przez Rodzinę.
Allahowi, Mojżeszowi, niech bedą dzięki za cierpliwość do takich gości jak ja-Rodzina wytrzymała.
Chylę czoła i jeszcze raz dziękujemy.
Miasto w którym mieszkalismy nazywa sie Sur - obecnie Tyr.
Jak wszystkie miasta w Libanie-pomiesznie starego z nowoczesnym.
Slamsy obok nowoczesnych apartamentowców.
Rzymskie ruiny, obok blokowisk,
sklepy ze wszystkim obok haków z mięsem dyndajacych na ulicach.
Nadal na głównych drogach mijamy stróżówki z wojskiem, ale wystarczy zwolnić, opuścić szybę i wyszczerzyć zęby.
Powoli zaczynam przyzwyczajać się do wojska.
Drugi dzień zaplanowalismy na robieniu błogiego NIC.
Na wszelki wypadek uprzedziłam rodzinę,
która to pierwszy raz miała do czynienia ze mną w roli turystki, że NIC to mnie na miejscu nie utrzyma,
więc niech się nie przejmują że polatam po wydmach,
jak wieloryba nie będzie można mnie wyciagnąć siłą z morza,
no i ja proszę straszliwie o wskazanie miejsca gdzie raczą tradycjonalnym jedzeniem.
Rodzina okazała sie wielce wyrozumiała, przeczekała moje łażenie po wydmach i późniejsze wyciąganie kolcy,
nie próbowała wyciagnąć siłą z wody, tylko skusiła perspektywą jedzenia i zaprosiła na jeden z najlepszych obiadów jakie w życiu zjadłam i to w tak egzotycznym miejscu.
Morze sródziemne to jeden wielki szmaragd.
Kolor i przejrzystość wody zachwyciła mnie.
Co do prywaty to, w tym dniu zadziwili mnie tubulcy plażowi.
Poszliśmy na plaże dziką- pusto.
Po 15 minutach od rozłożenia reczników pierwsi Libańczycy po lewej.
Po kolejnych 15 kolejni po prawej, tak w odległosci 10 metrów-siedzą i sie patrzą.
Nie zaczepiają nas, po prostu patrzą.
Jedni maja otwarte buzie i wielkie wpatrzone oczy, inni udają że ogladają morze.
Rada-wrażliwych zapraszam na plaże prywatne, których w Libanie nie brak, innym proponuje olać i się przyzwyczaić.
Ta mała restauracja znajduje się na końcu promenady w Tyrze.
Z czystym sumienie polecam.
Miałam lekko zdziwiona minę jak zobaczyłam ten taras widmo, ale tak wyglada cały Liban.
Nie za bardzo przesadnie dbają tu o bezpieczeństwo.
Jak na lekarstwo znajdziesz jakieś barjerki, zabezpieczenia, znaki ostrzegawcze.
Te małe rybki to barracuda-pycha!
Co do kobiet.
Przez cały nasz pobyt polowałam na burki.
Jeden szejk ze swoimi trzema żonami mieszkał pod nami, ale nie udało mi się ich dorwać.
Kolejną burkę widziałam w Bejrucie zza szyby samochodu, druga gdzieś przemknęła w supermarkecie.
Do morza kobiety wchodzą w długich szatach i w chustach na głowie-widziałam, lecz nie zdążyłam zrobic zdjęcia.
Na wszystkie kobiety libańskie 85 procent to Panie ze szczelnie zasłonietymi włosami, 10 procent to kobiety w stylu europejskim, 5 to burki.
Kobiety kelnerki obsłużą Cię jedynie w Bejrucie, w pozostałych miastach zawód ten wykonują mężczyźni.
W libanie górnym jest więcej Chrześcijan, widziałam nawet plakat na ścianę budynku z naszym Polskim Papieżem.
Liban dolny to wiekszość muzułmanów, jednak pomimo teoretycznej równowagi religijnej od pierwszego dnia około 5 rano budził nas jęk piesni puszczanych z megafonów z pobliskiego meczetu.
Dla równowagi religijnej my w godzinach popołudniowych spiewaliśmy- Alleluja.
A co spawiedliwośc musi być po naszej stronie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
podróż niesamowita, zdjęcia cudne i wyludnione przedziwnie jak po wybuchu atomowym. szmaragdy i turkusy powalające. świetnie, że udało wam się tam być.. uściskam :-)
OdpowiedzUsuńWIDZE ZE PODROZOWALYSMY OBIE..JA CO DOPIERO WROCILAM Z BALI...RAJ NA zIEMI,ALE I W lIBII JEST CUDOWNIE..NIGDY NIE BYŁAM,WIEC POZYTYWNIE ZAZDROSZCZE..BO UWIELBIAM ZWIEDZAC:)bUZKA hANNECZKO:)
OdpowiedzUsuńprzyszłam nadrobić zaległości w czytaniu. Jak wszystko doczytam to coś napiszę. Pa buziaki
OdpowiedzUsuńco kraj to obyczaj..wszędzie przyroda piękna, tylko po ludziach nie wiadomo czego się spodziewać..ale wrażeń miałaś..Morze Śródziemne cieplutkie, przeźroczyste, ja kiedyś wyciągałem kolce jeżowca :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę!!!!
OdpowiedzUsuńno cóż... nadal zazdroszczę a nawet jeszcze bardziej!!!reportażuj dalej!!! a chrapiacym się nie przejmuj! musi byc dół , żeby potem górkę lepiej poczuć!!! całuski!
OdpowiedzUsuńTen błękit PRZECUDOWNY:)
OdpowiedzUsuńtiaaa,pomost pierwsza klasa....
OdpowiedzUsuńliczyłam,że wypatrzę Cię na fotkach,w roli rzeczonego wieloryba :)
pokaż więcej !
Matko jak ja uwielbiam morze. Zazdroszczę tych błękitów. Jedzenie w takich miejscach jest wyśmienite mimo nie najlepszego wrażenia pierwszego. Przetestowałam to w Gruzji i Afryce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHanuś, dawaj więcej, szczególnie tego z morzem, piaseczkiem i słońcem:))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło z nadzieją że mnie jeszcze pamiętasz :>
Szkoda, że Polsce nigdy morze nie będzie takie czyste. Niestety. Jedzonko wspaniałe, zdrowe, ładnie wyglądało ale zadziwia mnie jego ilość, w szoku jestem.
OdpowiedzUsuńPiekna podroz, morze rzeczywiscie o niesamowitym blekicie.
OdpowiedzUsuńAh jak ja bym chciala pochodzic po takiej plazy.
Pozdrawiam
Niesamowicie, straszliwie, przogromnie zazdroszcze!!!
OdpowiedzUsuńO w mordę !!! Takie widoki, takie jedzenie-zazdroszczę.
OdpowiedzUsuń:) Lubię czytać Twoje posty :) Chętnie zabrałabym się z Tobą (do bagażu) :) Zdjęcia - szczególnie te jedzenia - udane :) Jestem smakoszem jedzenia :P - brzmi lepiej niż obżartuchem P więć film z restauracji mniammmm :)
OdpowiedzUsuńfajnie, jak bym z wami tam byla.
OdpowiedzUsuńSerdecznosci ;)
zarelko wyglada przepysznie.
Widoki pieszczą oczy, a prowiant palce lizać :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kurcze !!!! No zazdroszczę , zwłaszcza ,że sama chętnie bym pupsko pomoczyła w takich okolicznościach przyrody!!! Zapodawaj więcej ...najwyżej skręci mnie całkowicie z zazdrości.
OdpowiedzUsuńBuziaki.